Cichociemni
Strona Główna - Cichociemni
Nowa Tożsamość
Tekst przysięgi cichociemnych
W ciszy i ciemności 
Elżbieta Zawacka(Biografia)
Rok 2016 rokiem cichociemnych
Tu powinien być obrazek!

Było ich zaledwie 316, jednak ich dzieje stanowią złotą kartę w historii Polski. Spadochroniarze Armii Krajowej, bo o nich właśnie mowa, tworzyli jedną z najbardziej elitarnych grup żołnierzy II wojny światowej. Początkowo określani byli mianem "ptaszków", "zrzutków" albo "skoczków", jednak ostatecznie przyjęła się dla nich nazwa "cichociemni", która niezwykle trafnie definiowała sposób działania, do jakiego zostali przygotowani: "w ciszy oraz po ciemku". Niestety, część z nich została skazana w Polsce Ludowej na kary śmierci lub więzienia. Wywiad niemiecki nigdy nie dowiedział się o ich istnieniu. Do okupowanego kraju byli przerzucani w małych grupach. Mieli prowadzić działania dywersyjne. Cichociemni działali zgodnie ze swoim mottem "Wywalcz Polsce wolność lub zgiń" Twórcami idei przerzutu spadochronowego do okupowanej Polski świetnie wyszkolonych konspiratorów, byli kapitanowie Jan Górski oraz Maciej Kalenkiewicz, także późniejsi "cichociemni". Swoje starania rozpoczęli już we Francji pod koniec 1939 r., jednak dopiero na Wyspach Brytyjskich, gdzie po kampanii francuskiej ewakuował się polski rząd oraz większość wojska, udało się ideę wcielić w życie.  Kluczem do powodzenia całego przedsięwzięcia było przekonanie Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysława Sikorskiego do konieczności zaopatrywania polskiego podziemia drogą lotniczą. Należy bowiem pamiętać, że wraz z "cichociemnymi" przesyłany był również sprzęt oraz niezbędne do prowadzenia walki z okupantem pieniądze.  

316

W celu werbowania kandydatów na skoczków prowadzony był nabór we wszystkich formacjach PSZ - od piechoty po marynarkę wojenną. W podziemiu niezbędni byli bowiem zarówno konspiratorzy wyszkoleni w prowadzeniu dywersji, radiotelegrafiści, fałszerze dokumentów jak i zwykli szpiedzy. Mimo, że nabór oparty był na ochotniczym zgłoszeniu, to dalsza selekcja była niezwykle surowa. Świadczą o tym statystyki. Spośród osób, które wyraziły chęć przystąpienia do tak ciężkiej służby wytypowano 2413 najlepszych z najlepszych. Z tej liczby szkolenie ukończyło 606 osób, a 579 zakwalifikowano do skoku. Na tym weryfikacja się jednak nie kończyła. Dlatego w Polsce wylądowało zaledwie 316 "cichociemnych".  Najliczniejszą grupę stanowiły osoby wyszkolone w zakresie dywersji. Obejmowało ich pięć kursów zasadniczych. Na początku przechodzili zaprawę dywersyjną oraz fizyczną, które były przedsmakiem dalszego szkolenia dywersyjnego. Na tym etapie odbywała się duża selekcja kandydatów. Nie wszyscy bowiem uczestnicy zdołali przebrnąć przez morderczy trening wzorowany na szkoleniach brytyjskich jednostek specjalnych. Kolejny kurs, wprowadzony przez Brytyjczyków, obejmował badania psychotechniczne kandydatów, czyli określanie, przy wykorzystaniu metod psychologii stosowanej, przydatności danej osoby do tej niezwykle wymagającej służby. 

Tu powinien być obrazek!

Bardzo istotny, ze względu na sposób przerzutu do kraju, był kurs spadochronowy. Duża tutaj zasługa gen. Stanisława Sosabowskiego (wówczas w stopniu pułkownika), dowódcy 4 Brygady Kadrowej Strzelców, przemianowanej następnie na 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową. Na terenie stacjonowania jednostki został bowiem zorganizowany ośrodek wstępnego przygotowania spadochronowego, a sama brygada stała się podstawą szkolenia skoczków. Następny kurs zasadniczy obejmował zagadnienia walki konspiracyjnej i stanowił kontynuację zaprawy dywersyjnej. Tutaj byli szkoleni w zakresie operowania małymi zespołami sabotażowo-dywersyjnymi. Do perfekcji szlifowali zdolności strzeleckie m.in.: strzelanie instynktowne, oddawanie strzałów z biodra, strzelanie w ruchu itp. Zgłębiali także tajniki minerskie.

 
Tu powinien być obrazek!

Ostatnim etapem był kurs odprawowy, podczas którego kandydaci do przerzutu musieli stworzyć sobie tzw. legendę, czyli nową fałszywą tożsamość, pod którą mieli występować w okupowanej Polsce. Na pamięć wykuwali nowe dane osobowe oraz wszelkie szczegóły, które mogły uwiarygodnić ich osobę podczas ewentualnej wpadki. Podczas kursu zdarzały się nawet przypadki budzenia przyszłych "cichociemnych" w samym środku nocy i wypytywania o szczegóły personalne w celu zweryfikowania czy legenda się odpowiednio "przyjęła". 

©2016 Ewelina Piesiewicz